"Trzy siostry" Antoniego Czechowa w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Spektakl Jana Englerta przesycony jest rozgoryczeniem, łagodzonym tęsknotą za świetlaną przyszłością. W roztaczaniu jej wizji celuje płk Wierszynin Jana Frycza - wybranek Maszy jest kochankiem drugiego gatunku, który swoje zużycie maskuje, plotąc o czasach, które nadejdą. Nikt w to nie wierzy, nawet on, po jego tyradach wybuchają salwy śmiechu.
Na początku siostry żywią jeszcze złudzenia (może wyjadą do Moskwy?), zwłaszcza najmłodsza Irina (Michalina Łabacz), która rwie się do życia i miłości, choć i Masza (Wiktoria Gorodeckaja) ma nadzieję na odwet za lata zmarnowane u boku nudnego męża, a nawet rozsądna Olga (Dominika Kluźniak) liczy, że jej życie może być udane.
Srodze jednak się zawiodą, choć Czechow każe im trwać, bo kto wie, co los przyniesie. Toteż spektakl, po symbolicznej scenie ukazującej stróża Fieraponta (Jacek Różański) ciągnącego linę, zamknie westchnienie Olgi: „Gdyby wiedzieć, gdyby wiedzieć" i rzewna pieśń wyśpiewana a cappella przez trzy siostry.