"Właściwie mógłbym w tej chwili zacząć próby widowiska. Mogę zrezygnować z pełnego tekstu literackiego sztuki na rzecz scenariusza. Ale jestem sam i jestem zmuszony do pisania utworu literackiego, do opisywania tego, co łatwiej byłoby przekazać w bezpośrednim zetknięciu się z żywymi ludźmi."
MAŁO KTO PAMIĘTA o tym prawdziwym i szczerym wyznaniu zapisanym dwadzieścia sześć lat temu - w "Przyroście naturalnym", sztuce nie wypełnionej dialogiem, a przeznaczonej do rozwinięcia, rozpisania i zaistnienia właśnie na scenie. Uważano swego czasu to prawdziwe i szczere wyznanie poety za wykręt (bo "nie udało mu się" napisać sztuki po bożemu), kokieterię lub dziwactwo. A to nie był żaden wykręt. Różewicz myślał zawsze i najpoważniej (waham się tylko, czy użyć słowa "marzył"?) o takiej właśnie sytuacji, w której mógłby sceniczne słowo i gest poety sprawdzić w działaniu, a właściwe swoje intencje , .przekazać w bezpośrednim zetknięciu się z żywymi ludźmi'' i poprzez żywych ludzi ukonkretnić, zweryfikować. Czyli - wedle tradycyjnych przyporządkowań - wystąpić w roli reżysera własnej sztuki... Zapomniano o tym dawno i stąd sensacja: Różewicz sam prowadzi próby! Na dodatek - próby otwarte, z publicznością! A w istocie sensacja