- Tym spektaklem rozmawiamy o pragnieniu, które dotyka nas wszystkich. O pragnieniu sławy i kariery, o byciu bogatym i rozpoznawalnym, i o konsekwencjach, jakie się z tym wiążą -
mówi Piotr Sieklucki, reżyser "Amy. Klub 27", który będzie miał premierę w piątek o godz. 19 w Teatrze Ludowym w Krakowie
Nie sądzisz, że Klub 27, czyli określenie stosowane w odniesieniu do artystów, którzy zmarli w wieku 27 lat, to tylko współczesna medialna bańka? - O klubie na poważnie zaczęło się mówić już w latach siedemdziesiątych, od czasów rewolucji seksualnej, a właściwie od śmierci Hendrixa i Joplin. Pierwszy "zapisany" klubowicz przypada na XIX w. Ale nie to jest tematem naszego spotkania w Teatrze Ludowym, więc nie sprowokujesz mnie słowami "medialna bańka". Tym spektaklem rozmawiamy o pragnieniu, które dotyka nas wszystkich. O pragnieniu sławy i kariery, o byciu bogatym i rozpoznawalnym, i o konsekwencjach, jakie się z tym wiążą. Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain, wreszcie Amy Winehouse. Spore grono. Historię wszystkich zobaczymy na scenie? Co łączy te postacie? - Wbrew pozorom nie łączy ich tylko wspólny czas śmierci, a doświadczenia rodzinne. Wspólnym mianownikiem opowieści o Amy Winehouse i klubowiczach są historie dzieci�