Peszek to jednak nazwisko. Nieprzebrany tłum młodej widowni szturmował w poniedziałek gmach Teatru im. J. Osterwy, żeby zobaczyć w jego adaptacji i reżyserii "Sanatorium pod Klepsydrą" według Brunona Schulza. Peszek wielce się napracował, gdyż przełożenie prozy Schulza na język teatru to podstawowa trudność. A jednak podjął się takiego zadania, bo zafascynował go temat relacji wiążącej Ojca i Syna. Fenomen tej relacji zawiera się w tym, że Ojciec nieustannie umiera, a Syn chce go uratować lub co najwyżej przydawać mu jakiś pozór życia. Peszek konstruując fabułę powołał do życia historię międzypokoleniowych zmagań, fascynacji, zazdrości, wiecznej gry, zawierającej w sobie syntezę ludzkiego losu i doświadczenia dziedzictwa, nauki, twórczości, erotyki, poznawania świata, historii mitycznej, grzechu, utopii szczęścia i ładu, ale też zdrady i śmierci. Obok Ojca i Syna jest jeszcze kobieta, która może być Matką, Adelą, Biank
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Wschodni" nr 286