O trudnych przenosinach z Kazimierza do Nowej Huty, o szukaniu śpiewów polifonicznych nad Morzem Śródziemnym i o tym, czy Łaźnia Nowa jest dla starszych czy dla młodszych. Może dla wszystkich? - opowieść dyrektora Teatru Łaźnia Nowa Bartosza Szydłowskiego.
- Zaczęliśmy od projektów teatralnych, które w pierwszym momencie nie ściągną do Łaźni tłumów młodych łudzi. Tak samo było na Kazimierzu. Zaczynało się przecież od poczty pantoflowej. Później trafiliśmy do mediów, na koniec przychodziły do nas tłumy. Tu, w Hucie, skrupulatnie, krok po kroku, realizujemy nasz plan działań do 2007 roku. W trakcie realizacji projektów teatralnych, jednocześnie od zera budujemy instytucję kulturalną. Kupujemy żarówki, młotek, gwoździe i wbijamy je tam, gdzie potrzeba. Gdy rok temu Bartosz Szydłowski prezentował w starych warsztatach na osiedlu Szkolnym w Nowej Hucie projekt Łaźni Nowej, sceptycy pukali się w czoło W kwietniu ubiegłego roku na konferencji prasowej w hali, która teraz jest przestrzenią teatralną, przedstawiliśmy wirtualny wówczas pomysł zaistnienia w Nowej Hucie. Od tego momentu rozpoczęło się precyzyjne rozpisywanie programu działania - wyjaśnia Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni Nowe