EN

7.02.2012 Wersja do druku

"Róża" - strasznie mocny film

- Moim marzeniem jest, żeby postać rozepchać swoimi kształtami. Żeby ta postać była na mój kształt i podobieństwo. Żeby była mną. Aktor to nie jest facet, który przychodzi na plan, odegra scenkę i zarabia kupę kasy. To jest ból, krew i łzy - mówi aktor MARCIN DOROCIŃSKI.

Sytuacja wyjściowa "Róży" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego może przypominać dawne polskie filmy o osadnikach na Ziemiach Odzyskanych, ale styl, punkt widzenia, nasilenie okrucieństwa tworzą nową jakość. Tuż po wojnie na Mazurach spotyka się dwoje ludzkich wraków - AK-owiec, który przeszedł przez piekło (Marcin Dorociński) i Róża (Agata Kulesza), autochtonka, żona zabitego żołnierza Wehrmachtu, wyklęta przez sąsiadów jako "ruska dziwka". Nie ma tu żadnej "dziejowej sprawiedliwości", w gruncie rzeczy nie ma "swoich" i "obcych". Wojna jest eksplozją instynktów, historia - serią gwałtów dokonywanych przez Niemców, Rosjan, Polaków. Na takiej kanwie opowiedzieć historię czystej jak z legendy miłości dwojga ludzi było zadaniem karkołomnym. Rezultat jest zdumiewający. TSob *** Z aktorem Marcinem Dorocińskim rozmawia Wojciech Staszewski: Skończył pan technikum mechaniczno-samochodowe. - W profilu obróbka skrawaniem. Została mi z tego pa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Marcin Dorociński: ''Róża'' - strasznie mocny film

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online/Duży Format

Autor:

Wojciech Staszewski

Data:

07.02.2012