"Cyrulik sewilski" w reż. Henryka Baranowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Ta opera jest zgrywą na całego, jak w Teatrzyku Zielona Gęś, tyle że do świetnej muzyki Rossiniego. Wszyscy dobrze się bawią, bo stary temat Cyrulika sewilskiego dobrze pasuje do współczesnego gabinetu odnowy biologicznej, gdzie się przypieka skórę w kapsule solaryjnej i wykonuje inne, nierzadko bolesne zabiegi upiększające. Reżyserowi udało się rozśmieszyć nie tylko publiczność. Zabawa w oparach absurdu przynosi radość także wykonawcom, którzy im lepsi są w swoim zawodzie, tym swobodniej radzą sobie z taneczno-mimiczno-wokalnymi rolami. Królową balu jest Rozyna, w brawurowy sposób kreowana przez Joannę Woś. Partneruje jej wyborny Piotr Miciński, jako "stary piernik" dr Bartolo. W absurdalnym show na operowej scenie uczestniczy na bieżąco scenograf, tworząc rysunkowy komentarz do akcji. Orkiestra siedzi w basenie, a dyrygent ma na sobie biały szlafrok kąpielowy. Kiedy przedstawienie się kończy, publiczność szaleje z zachwytu, tylko krytycy pr�