Peerel uwiera. To dobrze. Nie pozwala o sobie zapomnieć, każe się ze sobą rozliczać. Nie tylko poprzez lustrację, także poprzez sztukę. Wystawiony w Teatrze Studio przez Zbigniewa {#os#5967} Brzozę{/#} "Bal Pod Orłem" jest próbą rozliczenia z peerelem. Niestety, jest to spektakl mdły jak rosół. Największą i, obawiam się, jedyną zaletą przedstawienia jest pokazanie, że Pod Orłem nigdy żadnego balu nie było, że całe powojenne dzieje były krzywą funkcji odwilży i przykręcania śruby. Ale nawet ta zaleta ciągnie spektakl w rejony komiksowej martyrologii. Dramat bez dramaturgii Scenariusz, także Zbigniewa Brzozy, powstał na podstawie francuskiego pomysłu, później bardzo spopularyzowanego przez film Ettore Scoli "Bal". Zasada jest prosta: dzieje trzeba niejako odtańczyć bez używania słów, posługując się odpowiednią ilustracją muzyczną i najbardziej charakterystycznymi dla epoki rekwizytami. Wszystko dzieje się w jednym
Tytuł oryginalny
Rosół z orła
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 44