"Miłość na Krymie", komedia tragiczna w trzech aktach Sławomira Mrożka, napisana na początku lat 90., zaskakuje i tematyką, i pełnią umownej, a zarazem swoiście magicznej teatralności. Tym bardziej w dosyć wiernej oryginałowi inscenizacji Jerzego Jarockiego, jednego z najbardziej firmowych reżyserów teatralnych ostatniego półwiecza. "Miłość na Krymie" to historia, można by powiedzieć, na trzy Rosje podzielona. Akt pierwszy dzieje się latem 1910 r. i jest swoistym, jak najbardziej świadomym, napisanym z premedytacją pastiszem teatru Czechowa. Chodzi o pokazanie Rosji z pierwszej dekady XX stulecia, Rosji z jej poczuciem niemożności, z jej zadziwiającą, pozbawioną normalnej logiki i racjonalności psychologią postaci, z jej paradoksami, z jej przestrzenią i przestrzennością, która jakoś rozkładowo wpływa na duchowość ludzi i ich emocje. Słowem, jesteśmy w Rosji Antoniego Czechowa, z jej wszystkimi pięknościami, tajemnicami i nieszczęściami.
Tytuł oryginalny
Rosja Mrożka
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Polska nr 9