EN

1.01.2015 Wersja do druku

"Rosenkavalier" po raz ósmy

Nie było w XX wieku drugiej opery niosącej w sobie tyle komizmu, a zarazem tyle czułości, tak wzruszającej i jednocześnie tak śmiesznej, tak słodkiej, tak dekadenckiej.

Gdyby spróbować stworzyć ranking wielkich komedii muzycznych, na jednym z czołowych miejsc znajdzie się w nim na pewno "Kawaler srebrnej róży" - dzieło, które łączy w sobie pyszną burleskę z melancholijnym dramatem przemijania. Nie było w XX wieku drugiej opery niosącej w sobie tyle komizmu, a zarazem tyle czułości, tak wzruszającej i jednocześnie tak śmiesznej, tak słodkiej i tak dekadenckiej. Ewa Michnik już kilka lat temu dała wyraz swemu upodobaniu do muzyki Richarda Straussa, wprowadzając na polską scenę "Kobietę bez cienia". Teraz zawdzięczamy jej także wrocławską premierę "Rosenkavaliera", pierwszą po 1945 roku. Z operami Straussa w ogóle nie jesteśmy w zbyt zażyłych stosunkach, niektóre z nich po dziś dzień nie trafiły do polskiej publiczności; na tym tle "Rosenkavalier" cieszy się, rzec by można, względną popularnością: od roku 1922, gdy Artur Rodziński zaprezentował dzieło w Operze Warszawskiej, wystawiono je bowiem na naszy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Rosenkavalier" po raz ósmy

Źródło:

Materiał nadesłany

"Ruch muzyczny" nr 1

Autor:

Olgierd Pisarenko

Data:

01.01.2015

Realizacje repertuarowe