NIE trzeba, chyba, przypominać, czym jest najgłośniejszy może utwór Szekspira "Romeo i Julia" dla wielu dziesiątków pokoleń całej ludzkości. Symbolem miłości aż do śmierci, symbolem poezji, która tę miłość sublimuje do wyżyn nadziemskich. Dla teatru w całej rozciągłości jego dziejów "Romeo i Julia" to marzenie młodych artystów, to taki szczyt aktorskich osiągnięć, jak rola Hamleta. O tym wszystkim myślałam idąc na spektakl "Romea i Julu" do Teatru Wojska Polskiego, który ostatnio dał nam tyle pięknych wzruszeń. Ucieszył mnie niezmiernie takt, że reżyserii i inscenizacji podjęła się Lidia Zamkow, reżyser ambitny, odważny i pomysłowy. "To będzie coś nowego" - pomyślałam. I rozczuliłam się nieledwie ujrzawszy w programie ulubiony przeze mnie wiersz Norwida, który dźwięczał mi w uszach w drodze na przedstawienie poświęcone parze najsłynniejszych na świecie kochanków. Zwłaszcza te dwie ostatnie strofy o gwiazda
Tytuł oryginalny
Romeo i ... Julisia
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 999