"Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany". Czy ten wers z dramatu napisanego przed stu sześćdziesięciu pięciu laty nie brzmi zadziwiająco współcześnie? Czy nie współgra aż za dobrze z rozmaitymi dzisiejszymi wieszczbami i proroctwami, których natężenie będzie się jeszcze nasilać wraz ze zbliżaniem się owej superokrągłej daty z dwójką i trzema zerami?
"Tysiąc ośmset lat wybiło/ Więc się koło tortury całkiem obróciło". Tak się zaczyna "Kordian". Orgiastyczna scena "Przygotowania" na Łysej Górze od dawna sprawia kłopoty teatrom, ponieważ jej satyryczna warstwa - smażenie w diabelskich kotłach przywódców dziewiętnastowiecznej Polski - jest już całkiem nieczytelna i wymaga historycznych przypisów. Wątpię, by nawet maturzyści z klas humanistycznych, oglądając spektakl w sosnowieckim teatrze, umieli bez trudu rozpoznawać na scenie tych, którym czarci dają "na pośmiewisko sprzeczne z naturą nazwisko". Reżyser Zbigniew Zasadny odpuszcza widzom te ćwiczenia, podobnie jak litościwie darowuje patriotyczno-naiwne bajędy starego Grzegorza w pierwszym akcie. Ale scenę na Łysej Górze inscenizuje z rozmachem, od którego trzęsą się mury niewielkiego Teatru Zagłębia, ponieważ właśnie widowiskowe obejmowanie przez szatana planety we władanie stanowi dlań podstawowy pomost do współczesności. Niebo je