- Może jeszcze wrócę do Warszawy albo zrobię coś z pomnikiem Mickiewicza w Poznaniu. Mickiewicz pewnie czeka też na akcje innych artystów, to miejsce święte w Warszawie - mówi artysta multimedialny Krzysztof Wodiczko w rozmowie z
Katarzyną Bielas i Dorota Jarecką z Gazety Wyborczej.
Co pan, artysta, robił w latach 70. w Polskich Zakładach Optycznych? - Przedtem pracowałem w Unitrze, ale nie podobało mi się i odszedłem. Byłem projektantem, to był mój zawód i misja. Chciałem coś zrobić pożytecznego dla ludzi, dlatego na ASP wybrałem wzornictwo przemysłowe. Bycie artystą niespecjalnie mnie interesowało, sam tak siebie nie nazywałem, przynajmniej do momentu, kiedy wszyscy zaczęli w ten sposób o mnie mówić i już nie miałem wyjścia. W pracy zawsze chodziło mi o szersze sprawy, o kulturę. Podobnie jak mojemu ojcu, dyrygentowi, któremu zależało nie na karierze, ale na ambitnym repertuarze, edukacji muzycznej, podnoszeniu poziomu orkiestr i publiczności - był dyrektorem m.in. Filharmonii Narodowej i Opery Warszawskiej. Matka pracowała w dziale muzycznym TVP, dla Teatru Telewizji i myślała podobnie, jej zdaniem masowa kultura była wielką szansą dla społeczeństwa, nawet w warunkach komuny, teatr telewizyjny był dobry, reżysero