Na afisz stołecznego Teatru Polskiego wchodzi Szekspirowski "Król Lear". Reżyseruje wybitny inscenizator francuski Jacques Lassalle, w roli tytułowej - Andrzej Seweryn. Premierę jak zawsze poprzedza napięcie: ta wielka tragedia Szekspira uważana jest za jeden z najtrudniejszych do interpretacji jego dramatów, a królewska rola Leara uchodzi za rolę ról. Tadeusz Łomnicki nazywał ją skałą bazaltu - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
WYCHODZIŁ Z TEATRU UPOJONY Skala trudności, z jaką muszą się zmierzyć artyści, jest wyjątkowa i zapewne dlatego "Król Lear" nie należy do zbyt często wystawianych utworów Szekspira. Zresztą miał więcej szczęścia do tłumaczy niż do realizatorów. W Polsce dramat doczekał się kilkunastu przekładów, obok kanonicznych Józefa Paszkowskiego i Leona Ulricha, kilku wysokiej próby poetyckiej: Zofii Siwickiej, Macieja Słomczyńskiego i Stanisława Barańczaka. Gorzej bywało z przedstawieniami, większość kończyła się katastrofą albo dyskusyjnym powodzeniem. W okresie międzywojennym polski teatr sięgał po tę tragedię bardzo rzadko. Andrzej Żurowski, autor cyklu monografii o scenicznych dziejach Szekspira w Polsce, wymienia zaledwie trzy realizacje i to, jak powiada, "niezbyt fortunne artystycznie". Premiery w Poznaniu (1920) i Łodzi (1928) przeszły właściwie bez echa, więcej zainteresowania wzbudziła realizacja w warszawskim Teatrze Polskim, którą