VIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia w Krakowie. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.
Na Boskiej najważniejszy jest czas. Nie liczyło go ponad 200 osób czekających na werdykt w centrum festiwalowym do drugiej w nocy. Warto go wziąć pod uwagę, próbując dojechać do Nowej Huty w godzinach szczytu - tramwaj jedzie dużo dłużej. Niezauważenie minęło 280 minut na "Francuzach", męczarnią było około 90. na "Hrabinie Batory". Oferta programowa była tak obfita, że zabrakło czasu, by uczestniczyć w wielu frapujących wydarzeniach towarzyszących i kontekstowych. Najważniejsze było oczywiście to, co się działo w teatrach - mistrzami czasu okazali się w tym roku Michał Borczuch, Paweł Miśkiewicz i po raz kolejny Krzysztof Warlikowski. Wszystko to miało miejsce w czasie napiętym, kuluary licytowały coraz bardziej fantastyczne i mroczne scenariusze personalne dla Starego Teatru. Czy był to ostatni taki czas w polskim teatrze? Nie ma wątpliwości, że na początku grudnia serce polskiego teatru biło w Krakowie. Już po raz ósmy w koncepcie dantej