"Król Roger" - wielkie dzieło operowe Karola Szymanowskiego i Jarosława Iwaszkiewicza. Od kilku lat triumfalnie wędruje przez największe sceny świata. Kilka tygodni temu zawędrowało do Bilbao i miejmy nadzieję, że ten spektakl zostanie też pokazany w Polsce i to nie tylko dla wielkiej kreacji Mariusza Kwietnia w partii tytułowej - pisze Katarzyna Kaczorowska w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
"Król Roger" to dzieło z opinią trudnego interpretacyjnie, obciążone kłótnią Szymanowskiego i Iwaszkiewicza, co doprowadziło do zerwania współpracy. W efekcie Szymanowski sam napisał cały akt trzeci, jak do tej pory postrzegany jako najsłabsze ogniwo utworu. Michałowi Znanieckiemu udała się rzecz z pozoru niemożliwa - scalił ten akt z resztą opery, dając widzom spójną dramaturgicznie i psychologicznie całość. "Król Roger" w stolicy Kraju Basków to wielki triumf Polaków i polskiej kultury. Tamtejsza opera, mieszcząca - bagatela - 27OO widzów! - była pełna, a widownia entuzjastycznie oklaskiwała solistów i orkiestrę pod wodzą Łukasza Borowicza (pod jego batutą muzycy zagrali tak, jak do tej pory ponoć rzadko im się zdarzało). Ale do rzeczy - Znaniecki postanowił postawić swoim Rogerem kropkę nad "i". Pasterz, który budzi niepokój, pojawia się w domu króla, doprowadza do rozpadu jego rodziny, w gruncie rzeczy jest uosobieniem ukrytych prag