- To uniwersalna historyjka. Rodzina generalnie jest rybką canero. Co nie znaczy, że każda. Chciałem napisać zabawną rzecz o trudnej rodzinie, taką komedię arodzinną. Rozmowa z Juliuszem Machulskim. Reżyser opowiada Małgorzacie Piwowar o poniedziałkowej premierze swojej sztuki na telewizyjnej scenie.
Miał pan do czynienia z rybką canero? - Nie, ale nie wszystko o czym się pisze trzeba przeżyć na własnej skórze, bo nieraz skutki mogłyby być opłakane - szczególnie gdyby kierować się tym w przypadku filmów wojennych albo kryminalnych. A w końcu "Rybka canero" to kryminał, tyle że rodzinny. To jak pan znalazł rybkę canero? - Wyczytałem w Internecie, że jest takie stworzenie. I że jest gorsze od piranii. Mała przezroczysta rybka żyjąca w Amazonii, która potrafi wejść przez różne otwory ludzkiego ciała i zahaczyć się tak, że jest usuwalna tylko operacyjnie. To może być bardzo nieprzyjemna sprawa. Trochę jak z rzepem czepiającym się psiego ogona. Ale rzep jest łatwiej odczepić. A z rybką canero to już przygoda na całe życie. Czasem zdarzają się osoby, od których chcielibyśmy się odczepić i się nie daje. I o tym jest sztuka. O rodzinie. Czy to znaczy, że polska rodzina jest herbu canero? - Dlaczego polska? To uniwersalna historyjka.