- Moja sztuka jest wiwisekcją rodzinną, utkaną z obserwacji takich wspólnot, jakich znam mnóstwo. To trójpokoleniowa wprawdzie, ale patchworkowa rodzina, w której każdy ma jakiś problem ze swoim życiem, ale udaje, że go nie ma - mówi JULIUSZ MACHULSKI, reżyser "Branczu" w Teatrze TV.
Juliusz Machulski - reżyser wyjaśnia, czym jest "Brancz". Premiera w Teatrze TV. Jada pan brancze, jak nazywamy dziś niedzielne posiłki łączące śniadanie z obiadem? Juliusz Machulski: Zdarza się. Jest tyle możliwości restauracyjnych, że trudno nie jeść. W pańskim "Branczu" nie wszyscy bohaterowie dobrze się czują w takiej sytuacji... - Prawie 50 lat życia za żelazną kurtyną zrobiło swoje. Przed II wojną nie mielibyśmy takiego problemu. Wtedy nawet rzemieślnik, jak bardzo chciał, to mógł wychodzić na brancz i jeść ostrygi, które budzą takie zakłopotanie najstarszego pokolenia mojej opowieści. A u nas przez lata zamiast branczu na mieście były i pozostały tradycje kultywowane często nie wiadomo dlaczego. Przygotowanie Wigilii to przecież u nas często gehenna. A na świecie 24 grudnia często idzie się do restauracji i je wspólne kolację - z rodziną i przyjaciółmi. Tak jak robią to przed Wielkanocą bohaterowie mojej sztuki. Jest