- Już nie stworzymy lepszego systemu. Nikogo nie obchodzi, co dzieje się gdzie indziej, o ile ma zapewnioną pensję, dom i samochód. Nie ma myślenia wspólnotowego. A rządy wykorzystują to, oferując ludziom szczęście na poziomie indywidualnym - mówi Rodrigo Garcia, reżyser teatralny, kurator idiomu "Ameryka Łacińska. Mieszańcy" na zaczynającym się w poniedziałek festiwalu Malta w Poznaniu.
Roman Pawłowski: Mawia pan, że teatralną inicjacją był dla pana spektakl Tadeusza Kantora "Wielopole, Wielopole". Rodrigo Garcia: Na początku lat 80. Teatr Cricot 2 występował w Buenos Aires. To było inne od wszystkiego, co widziałem wcześniej w teatrze. Tekst nie był najważniejszym elementem, ważny był ruch, muzyka, warstwa wizualna. Pamiętam obrotowe łóżko, z jednej strony leżał na nim ksiądz, z drugiej przymocowana była jego kukła. Nie wiadomo było, który jest sztuczny, a który prawdziwy. Wielkie wrażenie robili żołnierze, którzy wychylali się zza drewnianych rozsuwanych drzwi, wyglądali jak zabawki. Obserwując ich mechaniczne ruchy, uświadomiłem sobie, że to świetna metafora armii. Niesamowite było także to, w jaki sposób Kantor używał muzyki: źle nagranej, pojawiającej się i znikającej w niespodziewanych momentach. Myślałem, że to błąd, a to było konstruowanie całej poetyki z rzeczy zużytych i starych. No i oczywiście o