Kąsanie Hanuszkiewicza za niewierność wobec wieszcza Julka (tę protekcjonalną formę przejęłam od reżysera) wydaje mi się mało oryginalne. A to dlatego, że jego prowokacyjne i obrazoburcze interpretacje sceniczne nie powinny już być zaskoczeniem - te skandalizujące etykietki są elementem autorskiego stylu. Trudno również wymagać dziś od teatru służebności wobec literatury - nie zastąpi on lektury tekstu. Pytanie dotyczy raczej granic autonomii teatru wskazującego na konkretny, strzeżony przez filologów w gabinecie arcydzieł, tytuł?! co lepsze - muzeum czy... rock? Adam Hanuszkiewicz zwykł traktować utwory dramatyczne - pamiętamy "Pana Tadeusza" w tym samym Teatrze Miejskim - jako partyturę dźwiękową, w której zapisany został język autora, niepowtarzalna jest forma rock-opery dla mrocznej, ociekającej krwią "Lilli Wenedy" Juliusza Słowackiego. Mamy więc songi śpiewane przez bohaterów do muzyki Andrzeja Żylisa i niskie, płynące "z trz
Tytuł oryginalny
Rockowisko
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Gdyński