Nogi do nieba, ocean wdzięku i metr osiemdziesiąt wzrostu ma Czerwony Kapturek w musicalowo-kabaretowej wersji znanej bajki, wystawionej przez teatr Miniatura. Na kanwie wiersza Jana Brzechwy reżyser Waldemar Wolański napisał błyskotliwą i zabawną do łez sztukę.
Dołożył 26 piosenek, do których wpadającą w ucho muzykę skomponował Bogdan Dowglasz. Są tanga, walce, polka, blues, a nawet rock and roll, w wykonaniu Babci w za dużych kapciach - w tej roli rewelacyjna Irena Sawicka. Główni bohaterowie to proste, jak z dziecięcych rysunków, lalki: wielkie głowy, długie, cienkie kończyny z gumy (a może sznurka?), duże dłonie i stopy. Dłonie to rękawiczki na rękach aktorów, stopy - kapcie na ich stopach. Lalki są wesołe, trochę karykaturalne i szalenie dynamiczne. Za nimi ukrywają się ludzie. Czasami odkładają lalki, burząc iluzję. Ważniejsza jest bowiem zabawa w teatr, snucie opowieści, budowanie spektaklu na oczach widzów. Chociaż historia Czerwonego Kapturka jest dobrze znana i nawet najmłodsi wiedzą, jak się potoczy, to jednak Waldemar Wolański wciąż zaskakuje publiczność. Dzieci mogą się zdziwić, słuchając aktorów, którzy radzą: Gdy językiem za dużo ktoś miele, gdy zadaje nam pytań zbyt wie