"Porwanie Baltazara Gąbki czyli Smok & Roll" w reż. Lecha Walickiego w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Po spektaklu w Grotesce krytyk trochę marudził. Widząc radość dzieci jednak zmienił zdanie. Nie jestem pewien, czy "Porwanie Baltazara Gąbki" należy jeszcze do żelaznego kanonu kultowych dziecięcych lektur. W każdym razie dla mojego pokolenia saga Stanisława Pagaczewskiego, opowiadająca o zwariowanych przygodach Króla Kraka, Smoka Wawelskiego, kucharza Bartłomieja "mamma mia" Bartoliniego czy Szpiega z Krainy Deszczowców, kojarzy się z tym, co najlepsze w literaturze dla dzieci. Szkoda więc, że spektakl Lecha Walickiego w Teatrze Groteska jedynie w minimalnym stopniu czerpie z pierwowzoru. Reżyser, przypominając staroświeckich bohaterów Pagaczewskiego, upodobnił ich do postaci znanych ze współczesnych kreskówek. Sukces jest połowiczny. Pagaczewski miał talent do wymyślania niezwykłych imion i nazw: w "Misji profesora Gąbki" pojawiał się usypiający stado dinozaurów pustelnik Rufinus, redaktor Mikrofoniusz Tranzystorek, król Nasturcji Debiliusz Ru