- Był czas, gdy zajmowałem się wyłącznie aktorstwem albo reżyserią, ale mimo to muzyka cały czas pukała do mnie, cały czas gdzieś ją spotykałem na ulicy, w najdziwniejszych momentach, i cały czas mnie podszczypywała, szturchała. A może to było przy okazji po prostu kryzys wieku średniego? - zastanawia się ARKADIUSZ JAKUBIK, aktor, lider grupy Dr Misio, reżyser "Skazanego na bluesa" w Teatrze Śląskim w Katowicach.
Marcin Babko: Znamy cię głównie z kina i teatru, ale od lat zajmujesz się też muzyką. Właściwie od kiedy? Arkadiusz Jakubik: Jestem z pokolenia, które wychowało się na Jarocinie. '85, '86, '87 rok: to był czas mojej inicjacji muzycznej. Właśnie tam. Nie tylko muzycznej zresztą (śmiech ). To były piękne czasy. Kiedy jeszcze nie wiedziałem, co ze sobą zrobić w życiu, najważniejsza była muzyka. Z kumplami próbowaliśmy założyć zespół w liceum. Specjalnie na próby do Brzegu Dolnego dojeżdżałem ze Strzelec Opolskich, mojego miasta rodzinnego. Ale potem pojawiła się szkoła teatralna i w naturalny sposób muzyka i inne fascynacje odeszły gdzieś na drugi plan, bo pierwsze miejsce zajął teatr i generalnie edukacja teatralna. Choć gdzieś ten muzyczny diabeł siedział w środku, bo pamiętam, że nawet studiując we Wrocławiu, miałem próby z zespołem Muchy. Ale to nie były te Muchy, które dziś są znane. Graliśmy jakąś taką dziwną psyc