- Publiczności można proponować dużo odważniej tematy, sposoby realizacji. Jest mniej mieszczańska, bardziej otwarta. Dużo bardziej świadoma i wymagająca niż przed laty - mówi Krystyna Janda, dyrektorka Teatru Polonia, jednej z najbardziej popularnych scen w stolicy.
Artur Włodarski, Sylwia Śmigiel: Czy Teatr Polonia jest taki, jaki był od początku w pani wyobrażeniach? Krystyna Janda: Jeśli chodzi o sprawy artystyczne - tak. Wielką niespodzianką i zaskoczeniem jest dla mnie publiczność i jej reakcje. Przychylność do teatru jako takiego, nawet przy naszych niedociągnięciach. Ale rzeczywistość i specyfika rynku sprawiły, że to, jak dziś prowadzony jest Teatr Polonia i Och-teatr, daleko odbiega od moich wyobrażeń sprzed pięciu lat. Wydawałoby się, że najrozsądniejsza i najbardziej opłacalna rzecz - granie tytułu jak najdłużej po premierze, po kampanii promocyjnej spektaklu, granie tego samego tytułu nawet do trzech miesięcy, najkorzystniejsza z punktu widzenia kosztów eksploatacji - jest absolutnie niemożliwa. Ale nawet gdybyśmy przyzwyczaili publiczność do tak długich setów, aktorzy dają nam do dyspozycji najczęściej dwa, trzy dni, co wydłuża eksploatację na lata. Ciągłe zmiany dekoracji i ustawienia ś