Rzecz dzieje się w klinice weterynaryjnej gdzieś na prowincji. Pracownicą jej jest niejaka Rimma. Pewnej nocy przychodzi do niej mężczyzna, który budzi ją do życia. Jak puszkinowską "martwą królewnę". Spektakl ten zobaczyć możemy w Teatrze Polskim.
Do niewielkiej kliniki weterynaryjnej, w której pracuje Rimma (Beata Bandurska) pewnej nocy schodzą się znajomi sobie ludzie. Jest wśród nich Maksym - człowiek, który obudzi do życia Rimmę żyjąca w letargu. Jaki to letarg? To życie dzień po dniu bez nadziei, bez marzeń, bez celu - ot tak, aby doczekać kolejnej nocy. Wydaje się, że jedyną postacią tego dramatu jest Rimma - tytułowa królewna. Z jednej strony efekt taki zawdzięczamy konstrukcji tekstu dramatycznego, w którym cała akcja toczy się właśnie wokół Rimmy, z drugiej jednak osią centralną przedstawienia jest Rimma, dzięki grze aktorskiej Beaty Bandurskiej. Oglądając spektakl uderza siła, z jaką Bandurska kreuje swoją rolę. Najbardziej uderza ewolucja tej postaci, która z lekkoducha zamienia się w postać prawdziwej "królewny", budzącej się do życia. Bandurska pokazuje na scenie prawdziwą ewolucję wewnętrzną i to właśnie ten popis aktorski sprawia, że "Martwa królewna" Kolady o