- Mam wrażenie, że reżyserzy nie chcą sięgać po ten temat, bo jest on dość niewdzięczny, szczególnie dla mężczyzn. Oni muszą zrobić striptiz duszy i siebie samego ocenić, bo "Rigoletto" jest bardzo oceniające. Prowokuje do osądzania, a mnie takie kwestie bardzo poruszają - mówi NATALIA BABIŃSKA, reżyserka, współpracująca m.in. z bydgoską Operą Nova.
Podobno ten spektakl chodził Pani po głowie od dawna... - Marzyło mi się "Rigoletto" jako tytuł, nie miałam gotowego pomysłu. Myślę, że dzieło musi do nas przyjść w odpowiednim momencie. Ja nie mam nic przeciwko robieniu hitów, jeśli są to takie tytuły, jak ten. Mam wrażenie, że reżyserzy nie chcą sięgać po ten temat, bo jest on dość niewdzięczny, szczególnie dla mężczyzn. Oni muszą zrobić striptiz duszy i siebie samego ocenić, bo "Rigoletto" jest bardzo oceniające. Prowokuje do osądzania, a mnie takie kwestie bardzo poruszają. Bardzo mnie interesowały kwestie dobra - zła, wyborów moralnych, jak powinniśmy postępować, czy świat powinien być lepszy, czy gorszy. "Rigoletto" jest dość okrutne i pokazuje, gdzie jest nasze miejsce. Pamiętam po konferencji prasowej, jak mówiono o wielkiej dawce erotyzmu w Pani inscenizacji. Jednak po zobaczeniu spektaklu uważam, że nie ma tu żadnego epatowania erotyzmem, jest go tyle, ile potrzeba.