"Rigoletto" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Lesław Czapliński w Opcjach.
We Wrocławiu stało się ostatnio regułą, że najbardziej udane inscenizacyjnie i, co za tym idzie, odznaczające się największą pomysłowością są trzecie akty (ot, weźmy na przykład omawianego na tych łamach "Króla Rogera" w reżyserii Mariusza Trelińskiego). Tak też było w przypadku najnowszej realizacji "Rigoletta" Giuseppe Verdiego, którą przygotował Michał Znaniecki. Niczym w finale "on Giovanniego dramatowi ojców (tytułowego Rigoletta, a wcześniej Monterone), których córki wykorzystane zostają przez cynicznego Księcia, oraz ofierze Gildy, dającej się zabić w miejsce ukochanego uwodziciela, metafizycznej perspektywy przydaje ziejąca pośrodku sceny otchłań, z której wyziera męski chór imitujący mormorando odgłosy burzy towarzyszącej finałowej katastrofie. Wcześniej interesującym rozwiązaniem było przeszycie sztyletem zhańbionej córki (Monterone) na oczach chóru dworzan, co wstrząsa nawet ich sumieniami. Dramat Monterone i rzucone prz