Nie mogę się nadziwić czemu to teatry warszawskie, chcąc wystawić sztukę jakiegoś znakomitego autora, sięgają zazwyczaj do utworów już uprzednio wystawionych, zamiast pokazać nam coś nowego. Jest tyle sztuk Shawa, a wciąż się gra "Pigmaliona", Boy przetłumaczył cały teatr Musseta, a wznawiają "Nie igra się z miłością". To postępowanie jest tym bardziej sensowne, że Warszawa zbyt świeżo ma w pamięci mistrzowską grę, znakomitą, wystawę, pierwszorzędne przedstawienia obu tych sztuk i jeszcze paru innych, które należałoby wznawiać z wielką ostrożnością. To co oglądamy teraz, zbyt często zakrawa na parodię, młodym aktorom wyświadcza się jak najgorszą sługę, każąc im grać role trudne i obarczone wspaniałą tradycją. Bylibyśmy mniej wymagający, i wdzięczniejsi, gdyby nam pokazano coś dotąd nieznanego. Ale tak lekkomyślnie narażać się na porównania? Zapewne, "Nie igra się z miłością" jest jedną z najpiękniejszych sztuk, j
Tytuł oryginalny
Reżyserskie harce
Źródło:
Materiał nadesłany
Robotnik