A tymczasem łódzki Teatr Wielki sięgnął odważnie po "Dziewczynę z Zachodu" mistrza Pucciniego. "Odważnie" - ponieważ wprowadzenie do repertuaru pozycji mało popularnej (choćby nawet wyszła ona spod pióra sławnego kompozytora), za którą w dodatku wlecze się fama dzieła nieudanego, powstałego w okresie osłabienia twórczej inwencji autora, jest zawsze aktem pewnego ryzyka. Ale z drugiej strony podejmowanie takiego ryzyka od czasu do czasu i umożliwianie odbiorcom bezpośredniego weryfikowania utartych sądów tylko dobrze świadczy o teatrze. Że zaś "Dziewczyny z Zachodu" nie grano w Polsce od lat dwudziestych, tedy na przestrzeni blisko pół wieku sporo kryteriów oceny mogło ulec zmianie. I tak dziś z perspektywy czasu wyraźniej bodaj widzimy, jak wielki krok ku nowoczesności oznacza ta opera w zestawieniu z wcześniejszymi dziełami Pucciniego: już pod pierwszymi kartami partytury mógłby się z powodzeniem podpisać któryś z wielkich fra
Tytuł oryginalny
Reżyserowi zabrakło pomysłów czyli Dziewczyna z Zachodu w Łodzi
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny