- Artysta powinien punktować populistów, którzy próbują przejąć władzę nad umysłami i duszami - mówi Ewelina Marciniak, która przygotowuje spektakl we Wrocławskim Teatrze Pantomimy z reżyserką rozmawia Dorota Oczak-Stach w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Gdy we Wrocławiu pada nazwisko Eweliny Marciniak, słychać skojarzenia: pornospektakl, skandal, kółko różańcowe pod teatrem. Jak wspominasz "Śmierć i dziewczynę"? - Z przykrością. Nie jestem skandalistką i nie po to robiłam ten spektakl, by wywołać aferę. To była wyjątkowa praca ze wspaniałymi aktorami. Tego zespołu już nie ma, Teatr Polski został zniszczony. Po tym spektaklu zostały mi jedynie wspomnienia i zdjęcia. Czy jest szansa, że go jeszcze zobaczymy? - Nie wyobrażam sobie wznowienia "Śmierci i dziewczyny" z inną ekipą aktorów. Większość z nich znalazła zatrudnienie w różnych warszawskich teatrach. Nie sądzę, aby udało się pogodzić ich zobowiązania i wystawić spektakl na innej scenie. Ale piątkową premierą symbolicznie wracasz na scenę Teatru Polskiego. - Nigdy nie wrócę do Teatru Polskiego! Przynajmniej pod obecnym zarządem. Duża scena przy Zapolskiej jest jedynie wynajęta przez Teatr Pantomimy. Proszę napisać