Nie trzeba wiele wysiłku, by zepsuć inscenizację najnowszej sztuki Sławomira {#au#87}Mrożka{/#} pt. "Miłość na Krymie". Wybitny dramaturg utrudnił pracę reżyserom i aktorom najbardziej jak tylko potrafił - dołączony do sztuki dekalog zakazów ogranicza do minimum próby interpretacyjne. Mrożek uznał, że jego wizja jest bezwzględnie najlepsza, kazał się jej trzymać i dlatego niełatwo zrobić z "Miłości" rzecz do oglądania. Ten, kto ślepo zaufa autorowi, łatwo może przegrać. Spektakl w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach jest lepszy od samej sztuki. Taki wniosek można wysnuć po sobotniej premierze. "Miłość na Krymie" miała być najważniejszym dziełem Sławomira Mrożka, lecz chyba zamiast tego będzie najbardziej kontrowersyjnym. Poprzez miłość zamkniętą w trójkącie Tatiana-Sjejkin-Zachedryński dramaturg opowiada Rosję z roku 1910, 1928 i współczesną. Ukazuje zarazem obraz zmieniającej się rosyjskiej czy raczej słowiańskiej duszy.
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Ludu nr 105