Krąży po teatrach anegdota, w różnych zresztą wersjach, że jeden ze znanych dyrektorów wyjeżdżając na odpoczynek zostawił w teatrze reżysera przygotowującego nową premierę. I oto wywczasowujący najspokojniej dyrektor otrzymuje nagle alarmującą depeszę: "Wracać natychmiast. Stop. Reżyser ma pomysły. Stop". Takiej depeszy nie wysłano z Teatru Narodowego chyba tylko dlatego, że tym razem "miał pomysły" sam Hanuszkiewicz. Mowa, oczywiście, o "i Dekameronie" wystawionym na dużej scenie, która to inscenizacja wywołała w prasie i telewizji prawdziwe poruszenie. Nic dziwnego, bowiem nie tylko z samego Boccaccia niewiele tu zostało, ale co najważniejsze, nie bardzo wiadomo, po co Hanuszkiewicz wystawił to widowisko. Bo aby objawić nam prawdę o tym, że człowiek samotny i opuszczony kroczy przez życie ku nieuchronnej śmierci - nie trzeba było robić monstrualnego show, ani sięgać do cytatów z filmu "Hair" i "Kabaret", skłaniać Zdzisł
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica nr 15