Farsa to utwór, którego komizm wypływa z sytuacji, wsparty dowcipnym, a bywa że i błyskotliwym dialogiem. George Tabori nazywał tak swą komedię pod prowokacyjno-szokującym tytułem "Mein Kampf". Ale proszę się nie niepokoić - wszystko się zgadza: komizm faktycznie wypływa z sytuacji i naprawdę chodzi w niej o owo dzieło Adolfa Hitlera.
George Tabori, rocznik 1914, należy do pokolenia, które doświadczyło na sobie urzeczywistniania teorii zawartych we wspomnianej księdze. I to w sposób tragiczny. Ma więc chyba większe niż inni prawo spojrzeć na przeszłość z krytycznego dystansu. Co też czyni. Sytuacja wyjściowa jest autentyczna: faktycznie Adolf H. młodzieniec z prowincjonalnego Braunau nad rzeczką Inn, przyjechał do Wiednia by tu, przekonany o swym plastycznym talencie, starać się o przyjęcie do Akademii Sztuk Pięknych i zamieszkiwał w schronisku dla mężczyzn. Tam też rozgrywa się akcja, całkowicie już wymyślona i zmistyfikowana przez Taboriego. Autor zderza swojego "bohatera" przede wszystkim z sceptycznym, pełnym tej specyficznej mądrości ludzi zagrożonych Żydem Szlomą Herzlem, który darzy pobłażliwą sympatią młodego postrzeleńca i megalomana, w imię solidarności ludzi, dla których azylem jest owo schronisko. Szlomo, który jest ulicznym handlarzem książek (sprzedaje