- Staramy się być miejscem inspiracji, budowania, dlatego nie jesteśmy teatrem gwiazd, ale teatrem problemów, dyskusji. Nasi widzowie coraz częściej widzą, że do teatru przychodzi się w jakiejś sprawie, a nie tylko po to, żeby się zrelaksować, ukulturalnić - mówi PAWEŁ ŁYSAK, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
Pięć lat temu, po artystycznej tułaczce, został dyrektorem Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy, z którego zrobił jedną z najważniejszych polskich scen. Ale było mu za mało, więc postanowił przeprowadzić rewolucję w bydgoskiej kulturze i zostać liderem tamtejszego środowiska artystycznego. Znów stało się aktualne hasło "cała władza w ręce ludu". No, prawie cała. Bardzo się pan stresuje przed premierą? - Trochę tak, bo wie pan, to nie kino, że przywozi się kopię filmu i po prostu puszcza. W teatrze nigdy nic nie wiadomo - czy ktoś się nie rozchoruje, nie dojedzie, czy coś się nie urwie ze scenografii. A te nerwy są właściwie na okrągło, bo gramy niemal codziennie. Potem wszystko znika, zostaje jakiś program, plakat, wywiad w prasie. Dlatego właśnie reżyserzy zostają dyrektorami teatrów, żeby to, co robią, miało większy sens. Po to się zostaje dyrektorem? - Tak. i po to, żeby poszerzyć swoją wolność artystyczn�