- Rozmawiam z reżyserami o planach na rok 2015. Ale nie wiem, czy za sześć lat będę miał środki, więc nie mogę podpisywać wiążących kontraktów. Tymczasem kultura wymaga wieloletniego planowania, bo tylko działania długofalowe przynoszą efekty. To, co robimy teraz, to partyzantka - mówi Grzegorz Jarzyna, reżyser, dyrektor TR Warszawa.
Roman Pawłowski: Szef Instytutu Teatralnego Maciej Nowak bronił niedawno na łamach "Gazety" publicznych instytucji kultury, które prof. Jerzy Hausner obwinia o etatyzm i oportunizm i chce zreformować. Wymienił reżyserów teatralnych: Jana Klatę, Mariusza Trelińskiego, Krzysztofa Warlikowskiego i pana, jako przykłady twórców, którzy zaistnieli dzięki publicznemu mecenatowi kultury. Zgadza się pan? Grzegorz Jarzyna: Kiedy 10 lat temu chciałem zaangażować Krzysztofa Warlikowskiego do Teatru Rozmaitości i powierzyć mu reżyserię "Hamleta", urząd miasta odrzucił mój wniosek o dotację. Usłyszałem, że "w tym mieście Warlikowski nie zrobi więcej żadnego przedstawienia". Było to po premierze "Poskromienia złośnicy" w Teatrze Dramatycznym, spektaklu ostrego obyczajowo, z feministycznym przesłaniem. Spektakl w końcu wystawiliśmy, ale musiałem zadłużyć teatr, bo miasto nie dało ani złotówki. Spłacaliśmy później dług przez następne półtora roku.