Klata przybył do Krakowa z jasną misją dekonstruowania tradycji. Przygotował program na pięć lat. Chciał krytycznie przyjrzeć się wielkim nazwiskom, które tworzyły historię teatru przy Jagiellońskiej. Jak na rewolucjonistę chcącego weryfikować uświęcone tradycje i dekonstruować stary porządek, reżyser jest człowiekiem nadzwyczaj delikatnym, prawie jak Camille Desmoulins ze "Sprawy Dantona" - pisze Maciej Zdziarski w Rzeczpospolitej.
"Sprawa Dantona" [na zdjęciu], jedna z najsłynniejszych realizacji Jana Klaty, od początku 2014 r. będzie grana na dużej scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu. Spektakl wystawiano prawie sześć lat na Scenie na Świebodzkim, a publiczność nadal chce go oglądać. Aby podkreślić rangę wydarzenia, jakim jest przeniesienie przedstawienia do głównego gmachu, Teatr Polski zorganizował spotkanie z reżyserem. Klata, od roku dyrektor Starego Teatru w Krakowie, odpowiadał na pytania widzów o rewolucję francuską, ale przede wszystkim tłumaczył się z medialnego zamieszania wokół krakowskiej sceny narodowej, którą przyszło mu zarządzać. Od objęcia przez niego dyrekcji minęło zaledwie dwanaście miesięcy, był to jednak czas burzliwy i pod wieloma względami rewolucyjny. Pomocny skandal Klata przybył do Krakowa z jasną misją dekonstruowania tradycji. Przygotował program na pięć lat. Chciał krytycznie przyjrzeć się wielkim nazwiskom, które tworzył