"Nie - Boska Komedia", wielka romantyczna przypowieść
o rewolucji, o sensie i dialektyce rewolucyjnego zrywu, kończy się śmiercią, a raczej tajemniczym zaginięciem przywódcy arystokratów, obrońców starego porządku i klęską jego obozu. Jednak ta klęska nie jest tak oczywista. Wątpliwości zaczynają dręczyć również wodza zwycięskich buntowników. Czyż bowiem wkrótce nie wyłoni się nowa elita, czy rewolucja nie zaprzeczy sama sobie? Czy zresztą może ona być ostatecznym rozwiązaniem?
Zygmunt Krasiński pozostawił zakończenie swego dramatu otwartym, niejednoznacznym. Zdaniem autorów toruńskiej inscenizacji "Nie - Boskiej" (Krystyna Meissner - reżyseria, Aleksandra Semenowicz - scenografia, Zbigniew Karnecki - muzyka), my współcześni, owo zakończenie mamy już możliwość odczytać w kontekście naszych doświadczeń, w kontekście wydarzeń, które Wieszcz zaledwie przeczuwał. Toteż przedstawienie "Nie - Boskiej" połączyli z pokazaniem na scenie adaptacji książki Tadeusza Konwickiego "Mała Apokalipsa". I oto znajdujemy wodza, przedstawiciela buntowników z "Nie - Boskiej", Pankracego jako współczesnego nam literata, intelektualistę, związanego z opozycją (skojarzenie nasuwa się samo, obie postacie grane są przez jednego aktora - Ildefonsa Stachowiaka). Opozycja powierzyła mu niezwykłe zadanie. Ma on na znak protestu przeciw porewolucyjnemu reżimowi dokonać samospalenia przed gmachem KC partii. Nim jednak do tego dojdzie, Bohater zobaczy w