Ostatnie miesiące a nawet dni nie nastrajają ludzi do odwiedzania teatrów, do zajmowania się problemami sztuki. Zbyt wiele pasjonujących, podniosłych i przerażających rzeczy dzieje się poza salami i scenami teatralnymi, aby w nich i na nich szukać prawdy, dobra i piękna, nie mówiąc już o rozrywce. Z takimi obawami szedłem na premierę "Rewizora" do Starego Teatru, na premierę przedstawienia, które, dawno zapowiadane, rozpoczęte przed nową epoką naszej rzeczywistości, prawie na pewno - w moich przypuszczeniach - miało ponieść tę samą, być może niezasłużoną, klęskę w konfrontacji z pasjami szalejącymi poza teatrem, jaką poniosło już wiele interesujących i dobrych dzieł w tych właśnie okolicznościach. Obawiałem się też i drugiej, przypuszczalnej możliwości: tej mianowicie, że "Rewizor" zostanie wykorzystany doraźnie, bezpośrednio i trywialnie, jako aktualny dowcip czy aluzja polityczna bez dalszego ciągu i bez sensu (jak to wiemy z wła
Tytuł oryginalny
Rewizor
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 261