W Austrii wystawiono sztukę "Pensjonat Fritzl". Pomysł zbulwersował opinię publiczną, ale krytycy byli zgodni, że skandal poprzedzający premierę był bardziej interesujący od sztuki - pisze Michael Laczynski w Polityce.
Sceny, które rozegrały się 23 lutego w teatrze 3raum anatomie-theater, były czymś wyjątkowym w dziejach kultury austriackiej. Setka dziennikarzy wzięła szturmem widownię małego alternatywnego teatru w III dzielnicy Wiednia, do którego zwykle przychodzą studenci i stołeczna bohema. Reporterów telewizyjnych wysłała BBC, a także niemieckie stacje ARD i RTL. Sprawozdawcy z norweskiego miasta Bergen przeciskali się obok przedstawicieli rosyjskiej telewizji państwowej. Nawet Al Dżazira posłała ekipę. Przyczyną szturmu na należącą dawniej do Uniwersytetu Weterynaryjnego salę, która od trzech lat służy za tymczasową scenę teatralną, był Hubert Kramar [na zdjęciu], a ściślej jego nowa sztuka "Pensjonat Fritzl". Kramar, nazywany w Wiedniu Hubsi, uchodzi za enfant terrible austriackiego teatru. Ten 60-letni twórca uczył się aktorstwa w renomowanym Max Reinhardt Seminar, a na Harvardzie ukończył zarządzanie sztuką. Zagrał w ponad 40 filmach i napisał