Autorzy inscenizacji "Operetki" Witolda Gombrowicza nie próbują dopasować tekstu do rzeczywistości. Nie chcą uszyć nowego stroju dla dawnej formy. Epatują przepychem i rozmachem w scenografii, niekiedy kiczem elementów dekoracji. Nie żałują nagości i młodości. "Operetkę" w reżyserii Zbigniewa Marka Hassa ogląda się jak... operetkę. Pierwszy akt zapowiada się obiecująco: kurtyna odsłania wysokie, szerokie, rewiowe schody oświetlone ciepłym światłem latarni. Pojawiają się skrzący celnymi ripostami hrabia Szarm (Artur Steranko) i baron Firulet (Cezary Ilczyna). Napięcie rośnie do momentu, gdy na schodach zjawia się światowy mistrz mody Fior. Rola, która zwykle nadaje ton spektaklowi, została powierzona aktorowi młodego pokolenia (Dariusz Poleszak). Mistrz Fior przerósł aktora. Ten, targany przez wichury dziejowe po scenie, rozmyśla nad przyszłością nogawek. Bez efektu - postaci brakuje i finezji, i polotu kreatora mody. Zw
Tytuł oryginalny
Rewia mody
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 22