"Requiem" Verdiego w Operze Krakowskiej. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.
"Messa da Requiem" Giuseppe Verdiego to dzieło szczególne. Napisane do tekstu mszy żałobnej rozmiarami przekracza ramy nabożeństwa, stworzone przez kompozytora najpełniej wypowiadającego się w dziełach scenicznych, mającego teatr muzyczny we krwi, jest jak najdalsze od sceny i teatralności w potocznym rozumieniu tego słowa. Mimo iż napisane niezwykle wokalnie, stawia przed wykonawcami bardzo trudne zadanie. Choć każdy z wersetów opracowanych na głos solowy wydaje się arią, wymaga przecież zgoła innej niż operowa ekspresji. O tym wszystkim myślałam, słuchając i oglądając w miniony piątek "Requiem" Verdiego w Operze Krakowskiej. Realizatorzy przygotowali i przedstawili dzieło starannie. Nieliczny chór operowy wspomogli wokaliści Capelli Cracoviensis i Chóru Mieszanego Katedry Wawelskiej (przygotowanie całości chóru Zygmunt Magiera). W partiach solowych usłyszeliśmy Katarzynę Oleś-Blachę, Annę Lubańską, Tomasza Kuka i Volodymyra Pankiva.