W teatrze telewizji "Ztote runo" Stanisława Przybyszewskiego. Przed spektaklem krytyk Piotr Kuncewicz barwnie i obszernie rozprawiał o pisarstwie autora "Confiteora". Odsadzony od czci i wiary w okresie międzywojnia - rzekł był Kuncewicz - wraca. Przybyszewski ponownie do łask i o to przeżywamy od kilkunastu lat renesans zainteresowań jego twórczością. Tyle krytyk, którego dorobek. eseistyczny cenię i z którym zgadzam się często w ocenie współczesnej literatury. Tym razem mam jednak ochotę zaprotestować: Co to znaczy: "my"? Do czyich, właściwie łask wraca Przybyszewski i kto przyklaskuje teraz inscenizacjom jego utworów? Zaimek ,,my'" jest niebezpieczny, bo sugeruje jakąś bliżej nierozpoznaną większość. My, czyli wszyscy albo prawie wszyscy. My to Kuncewicz, ja, Kowalski i Malinowski, który o Przybyszewskim ledwie słyszał. Zebrani do kupy - jak leci - mamy teraz przyklaskiwać powrotowi do łask Przybyszewskiego jakby chodziło co najmniej o No
Tytuł oryginalny
Renesans Przybyszewskiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Odrodzenie Nr 8/1986