W całym świecie obserwujemy w ostatnich latach wzrost zainteresowania dramaturgią Ibsena. Również w Polsce kilka teatrów pracuje obecnie nad jego sztukami.
W Krakowie Krystyna Skuszanka przygotowuje premierę "Peer Gynta", na Wybrzeżu Stanisław Hebanowski wystawia rzadko grywany jego dramat "Rosmersholm". W Warszawie zaś Teatr Współczesny wystąpił z premierą "Jana Gabriela Borkmana" w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Cóż może nas dziś zainteresować w tej melodramatycznej opowieści o zmarnowanym życiu syna górnika, który został dyrektorem banku i wskutek popełnionych malwersacji znalazł się za kratkami? Traktować tę sztukę jako jeszcze jeden przyczynek do starej prawdy o zgubnym wpływie pieniądza i żądzy złota, żądzy władzy nad innymi, jaką daje bogactwo? Czy może widzieć w niej zapowiedź postawy ideowej i moralnej, z jakiej zrodziły się współczesne dyktatury i faszystowskie zapędy dzisiejszych Borkmanów? Wydaje się, że to wszystko nam dziś nie wystarczy. W sztuce jest za mało materiału na takie paralele, a prawda o klęsce Napoleona giełdy i jej przyczynach jest zbyt oczywista, by jej uja