Warszawski teatr "Rampa" przypomina STS. Ten ostatni byt wprawdzie za socjalizmem (zreformowanym), zaś "Rampa" jest przeciw socjalizmowi (wszelkiemu) - ale młodość aktorów, przyjęcie składanki jako podstawowej formy spektaklu oraz stworzenie atmosfery klubu narzucają myśl o podobieństwie.
W "Rampie" więź pomiędzy sceną a widownią jest bardzo silna, zabawa znakomita, a w ogóle jest to chyba jedyny teatr, do którego można pójść, by spędzić wieczór z całą rodziną. Nawet dzieci się tam dobrze bawią - na koniec naciągając ojca i matkę na kupno plakietek "I love Rampa". Kupiwszy dziecku taką plakietkę deklaruję, iż także ja sam, od pewnego czasu już dorosły, kocham "Rampę", zaś na ostatnim przedstawieniu bawiłem się znakomicie. Zbudowane jest ono w oparciu o pomysł jedyny w swoim rodzaju: w znanym wszystkim wierszu o Lisie Witalisie kolejnymi zwierzęcymi czarnymi charakterami, które dochodzą do władzy ku utrapieniu społeczności, są pokazywani jednocześnie za pomocą epidiaskopu na ekranie Bierut, Gomułka, Gierek, Jaruzelski. Zwierzęta na początku wierzą każdemu z nich, pomagają im dojść do władzy, a potem każdy zawodzi ich zaufanie, gdyż je łupi i wystawia do wiatru. Ostatecznie zwierzęta decydują się uwolnić i b