"...dwutorowość Gershwina, czy raczej może: wszechstronność talentu, bardziej przeszkadzała mu w karierze, niż pomagała. Dla muzykologów i kompozytorów muzyki koncertowej pozostawał zawsze nieco lekceważonym producentem przebojów, usiłującym wślizgnąć się na nie swoje miejsce, z kolei świat rozrywki zaczął - szczególnie po premierze "Porgy and Bess" - traktować go z pewną rezerwą, w przekonaniu, iż "zaprzedany operze", nie potrafi już napisać dobrego, chwytliwego przeboju. Gershwin na szczęście zawsze wierzył przede wszystkim w siebie i kochał swoją muzykę, toteż nie przejmując się żadnymi opiniami zawsze szedł własną drogą" - pisze o znakomitym amerykańskim kompozytorze Lucjan Kydryński. A okazją do przypomnienia jego dorobku, właśnie tego lżejszej, co nie znaczy gorszej, kategorii jest ostatnia premiera w Teatrze "Studio"w Warszawie. Tytuł jej jest tyle wymowny, co wieloznaczny - "Amerykanin w Warszawie". To oczywiście przede wszystk
Źródło:
Materiał nadesłany
Top
Data:
27.03.1992