To co prawda tylko koniec roku, nie sezonu, tym niemniej każdy pretekst jest dobry, żeby zastanowić się, czego w teatrach w minionym czasie oglądać nie było warto. Próbując rozświetlić mroki minionego roku, natrafić można na wiele czarnych plam i plamek, które rzucają brzydki cień na jasne oblicze Melpomeny. Już styczniowe recenzje - dotyczące co prawda jeszcze końca 1991 roku - niosły widzom pierwsze przestrogi. Recenzentka "Echa Krakowa" po premierze "Maltego" w Starym Teatrze zamiast uroków spektaklu wspominała na łamach swojej gazety życzliwą pomoc, której zaznała w antrakcie 12-godzinnego przedstawienia: "Mój kolega T., znany krytyk, mówi, że jestem blada i zaciąga mnie za kotarę (...). Wyjmuję piersiówkę z cytrynówką własnej roboty: - Masz pij. To ci pomoże". Po kuracji zyskała już "jasność w głowie" i przestała mieć wątpliwości, czy "Paweł Miśkiewicz przez pięć minut ubierał kalesony, czy też były to halucynacje". Rów
Tytuł oryginalny
Reflektorem w... rok
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 1