Janusz Pietkiewicz, nowy dyrektor Opery Narodowej, udzielił Życiu Warszawy wywiadu na temat sytuacji w teatrze. Ten i inne wywiady, dyskredytujące dyrekcję Trelińskiego i Korda, jakich dyr. Pietkiewicz udziela w ostatnich dniach na prawo i lewo, wcale mnie nie dziwią. Ludzie małego formatu zazwyczaj próbują zbudować swoją pozycję na oczernianiu poprzedników, robi to ekipa, która pana Pietkiewicza delegowała do Opery, dlaczego sam miałby tego nie robić? - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej
Na podchwytliwe pytanie dziennikarza: "Zdążył pan już ogarnąć teatr przed sezonem?" dyr. Pietkiewicz odpowiada: "Nie przypuszczałem, że zastanę tutaj taką katastrofę. Gdyby tylko mogli tu znaleźć się Kafka czy Gombrowicz i opisać te rozgrywki, dziwne interesy, brak jasnych kompetencji, aparat autopromocji jednego artysty. To prawdziwa groteska". Aby nie być gołosłownym, dyr. Pietkiewicz powołuje się na słynne referendum, w którym zespół Teatru Wielkiego wyraził votum nieufności wobec poprzedniej dyrekcji. "Referendum (...) było krzykiem rozpaczy, błaganiem o rozsądek. Tak to odczytał dyrektor Kord, inaczej, jak widać, Mariusz Treliński. To nieprawda, że w referendum wypowiedziały się tylko sprzątaczki i techniczni. Głosowało prawie 800 osób, poważni soliści opery i baletu, profesorowie akademii muzycznych. Wyrazili zdanie nie na temat reżyserii Trelińskiego czy dyrygentury Korda, ale modelu zarządzania teatrem. Pora na sprzątanie tego bałag