DOSTOJEWSKI Prawo serii obowiązuje. Przed dwoma laty wszystkie nasze teatry zabawiały się Anouilh'em na "różowo, czerwono i czarno". W roku ubiegłym "Tramwaj zwany pożądaniem" objechał nieustannym ciągiem premier teatry stolicy i dalekiej prowincji. A teraz Dostojewski. I każdy w innym wydaniu. Nie widziałem krakowskiego spektaklu. Czy przedstawienia na Wybrzeżu i w Katowicach są wyrazem moralno-artystycznej konieczności, pokazania Dostojewskiego, czy chwilowej, sztywnej mody? Najpierw o Gdańsku. Sceneria? Z Buffeta. Sylwetki uwięzione w brzydocie otaczającej i własnej. Ogromne szare płótno płaskiej ściany, lodowate i brudne. Nagie pręty schodów biegnące posępną geometrią. Atmosfera? Z Kafki. Wątki, odrzucone realia - również. Postacie pozaczasowe, odpsychologizowane, prawie bezimienne, wnoszące na scenę grozę sennego koszmaru. Raskolnikow? W typie camusowskiego Kaliguli. Złowieszczy i niebezpieczny. Zabija perwersyjnie, świadomie i na zimno. Podd
Tytuł oryginalny
RECENZJE z dwóch MIAST
Źródło:
Materiał nadesłany