W sympatycznym skądinąd "Przekroju" czytam felieton Pawła Głowackiego. Ten ceniony krytyk krakowski zajął się premierą sztuki Tadeusza Słobodzianka "Sen pluskwy", którą w Teatrze Nowym w Łodzi wystawił Kazimierz Dejmek. Co prawda Paweł Głowacki nie widział przedstawienia Dejmka ("Donoszę, że nie doniosłem na siebie, iż nie obejrzałem Snu pluskwy - pisze, nawiązując do poetyki "Donosów" Sławomira Mrożka), ale na szczęście jest "Gazeta Wyborcza" i recenzja Pawłowskiego, na podstawie której można sobie wyrobić zdanie na temat łódzkiego spektaklu. Głowacki cytuje więc obficie moją recenzję i zanosi się od śmiechu. Rozrachunek? Cha, cha, cha! Komunizm? Hi, hi, hi! Sumienie? Che, che, che! Pluskwa? Oj, nie mogę! Dejmek? Bo pęknę! Słobodzianek? Umieram! Paweł Głowacki jest nie tylko cenionym krytykiem, ale - jak się okazuje - wynalazcą nowego gatunku dziennikarskiego, który nazwałbym recenzją zaoczną. Zamiast tracić czas i pieniądze na doj
Tytuł oryginalny
Recenzent zaoczny
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza Gazeta Stołeczna nr 253