XVII Festiwal Mozartowski w Warszawie. Pisze Katarzyna K. Gardzina w Życiu Warszawy.
Mimo ciągłych zmian obsadowych festiwal wyraźnie się zestarzał i nie przyciąga już tłumów melomanów. Po tej edycji festiwalu, organizowanego co roku przez Warszawską Operę Kameralną, po raz pierwszy poważnie należałoby się zastanowić nad jego dalszą egzystencją. Nie nad potrzebą utrzymania festiwalu przy życiu, bo ta jest oczywista. To jedyna na świecie impreza prezentująca wszystkie dzieła sceniczne Mozarta. Pytanie jednak: co zrobić, aby znów biła pełnym blaskiem i przyciągała nowych widzów. XVII festiwal rozczarował jak żaden poprzedni. Brakowało także słynnej atmosfery letniego święta opery - do połowy lipca, czyli przez większą część festiwalu, publiczność nie dopisywała (nawet na "Weselu Figara" czy "Don Giovannim" - zazwyczaj obleganych hitach). Brakowało też odpowiedniego poziomu muzycznego i wokalnego. Trochę za sprawą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności (ale chyba nie tylko) nie było nam dane oglądać spektakli w najle